W latach 90. robił Pan karierę restauratora
To PRAWDA. W 1990 roku przeprowadziłem się do Ostrowca Świętokrzyskiego i otworzyłem lokal gastronomiczny Tip-Top, który całkiem nieźle prosperował. Ale to nie był szczyt moich marzeń, więc wyjechałem do Szwecji, a potem na Florydę, do USA. Na Key West, najbardziej na południe wysuniętej wyspie stanu Floryda, poznałem wielu Polaków, z którymi do tej pory utrzymuję przyjacielskie kontakty. Tam przez ponad rok pracowałem w branży hotelowej i restauracyjnej. Do kraju wróciłem zaraz po ataku na World Trade Center.
Miał pan związek ze sprowadzeniem do Bałtowa dinozaurów…
Po części to PRAWDA. Po powrocie z USA związałem się ze Stowarzyszeniem na Rzecz Rozwoju Gminy Bałtów „Bałt”
i Stowarzyszeniem „Delta”. Szukaliśmy sposobów
i zewnętrznych środków finansowych na rozwój turystyki, bo
w tamtym czasie w Bałtowie była piękna przyroda, podupadający pałac i niewiele więcej. Pomógł nam przypadek – odnalezienie przez geologa Geralda Gerlińskiego tzw. Czarciej Stopki, śladu dinozaura. I tak w Bałtowie także za naszą sprawą zaczęły pojawiać się pierwsze dinozaury, a w sierpniu 2004 roku miało miejsce otwarcie Parku Jurajskiego. Z kolei mój związek z Bałtowem z czasem wszedł na inny poziom.
Gdy w referendum odwołano wójta, ja zostałem najpierw pełniącym obowiązki wójta, a następnie zastępcą. Odpowiadałem głównie za oświatę i pomoc społeczną, a było komu pomagać… To był trudny czas, który mocno mnie ukształtował. Na zawsze zaszczepił we mnie nutkę społecznika, który lubi być blisko ludzi. Zdałem sobie sprawę, że chcę
i potrafię skutecznie działać dla innych.
Planował pan zostać rolnikiem
FAŁSZ. Planowałem dostać się na medycynę, ale gdy mi się to nie udało, podjąłem studia na Akademii Rolniczej im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Ale w zawodzie nigdy nie pracowałem.
Z tamtego czasu najbardziej pamiętam, gdy organizowaliśmy protesty przeciwko zajęciom wojskowym… Ukończyłem później studia podyplomowe „Agro Unia” związane z pisaniem programów unijnych, a był to czas przygotowań do wejścia naszego kraju w struktury Unii Europejskiej. Bo zawsze byłem
i wciąż jestem euroentuzjastą. Potem jeszcze ukończyłem kolejne studia podyplomowe w Wyższej Szkole Handlowej
w Kielcach, następnie na Politechnice Lubelskiej w Lublinie,
a na koniec „Master Business of Administration” MBA przy współpracy Politechniki Lubelskiej oraz Uniwersytetu w Illinois w USA.
Ale swoje wykształcenie rolnicze miałem okazję wykorzystać, gdy pracowałem jako kierownik Agencji Restrukturyzacji
i Modernizacji Rolnictwa w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zajmowałem się pomocą oraz wszelkimi dotacjami
i programami dla rolników.
To pan odmienił oblicze terenów po „Gambo”
Z satysfakcję mogę powiedzieć, że to PRAWDA, miałem duży wpływ na to przedsięwzięcie. Gdy zostałem prezesem Ostrowieckiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, dokończyłem odbiór ostatniego bloku na osiedlu przy
ul. Pogodna i budowę budynku usługowo-administracyjnego na osiedlu Stawki 33. Następnie na terenie po byłym „Gambo” rozpocząłem budowę nowoczesnego osiedla mieszkaniowego
z osiemdziesięcioma mieszkaniami.
Lubił pan siebie jako wiceprezydenta
To PRAWDA. Pracowałem na tym stanowisku ponad 4 lata i nie raz spierałem się o to, co należy zrobić inaczej i wskazywałem kierunki działań. Uważam, że zrobiłem sporo dobrego. Nadzorowałem pomoc społeczną, kulturę i sport, a to oznacza, że miałem udział w wielkim otwarciu odrestaurowanego na potrzeby kultury browaru Saskich. W jednym miejscu zaczęły funkcjonować trzy prężne instytucje, a mianowicie Miejskie Centrum Kultury, Biuro Wystaw Artystycznych oraz Biblioteka Miejska. Podlegał mi także MOSiR z obiektami sportowymi. Ale za swój szczególny sukces uważam otwarcie w naszym mieście mieszkań chronionych, które pomagają ludziom w wychodzeniu z bezdomności czy borykają się z niepełnosprawnością. Myślę, że sami mieszkańcy Ostrowca byliby w stanie wymienić jeszcze przynajmniej kilka moich sukcesów z tego czasu.
Jest pan piłkarzem
FAŁSZ, piłkarzem nie jestem, ale uwielbiam kibicować naszej drużynie. Poza tym mogę kojarzyć się ludziom z tą dyscypliną sportu, ponieważ to ja ratowałem klub sportowy KP KSZO 1929. W kluczowym momencie doprowadziłem do tego, że powstał nowy zarząd, a sam klub gdy tego najbardziej potrzebował, otrzymał dodatkowe środki finansowe i przetrwał. Jeśli natomiast chodzi o miłość do sportu, to ja najbardziej lubię biegać. Zacząłem 10 lat temu i do dziś przebiegłem ponad 21 maratonów na sześciu kontynentach. To nauczyło mnie pokory, systematyczności i wytrwałości. Bieganie w moim wypadku okazało się też wstępem do zdrowego trybu życia, zmiany nawyków i przejścia na dietę wegetariańską.
Z natury jest pan buntownikiem
To jednocześnie PRAWDA i FAŁSZ. Bo na co dzień potrafię współpracować i lubię słuchać innych, także tych, którzy mają odmienne zdanie. Uważam, że to zgoda buduje, a największe sukcesy osiąga się dzięki mozolnej, wspólnej pracy. Jednak są momenty, gdy staje się buntownikiem. Tak się dzieje, kiedy są łamane elementarne prawa… Dlatego protestowałem przed sądami, gdyby próbowano je upolitycznić, manifestowałem, gdy łamano konstytucję i zakładano kaganiec mediom prywatnym oraz wspierałem strajki kobiet. Dwukrotnie już jako wiceprezydent musiałem się za to bronić w sądzie. Nie żałuję tego, bo uważam, że w takich sytuacjach moim obowiązkiem był bunt. Teraz z kolei rośnie we mnie poczucie gniewu
i wewnętrznego buntu, gdy widzę, co się dzieje w administracji
i miejskich spółkach. Nie godzę się na to, aby stanowiska urzędnicze były dziedziczone, a miejsca w zarządach spółek
i radach nadzorczych rozdzielane po znajomości. Uważam,
że jak najszybciej musimy zrobić porządek z tą patologią.
W Ostrowcu potrzebujemy uczciwości. Chcę przejrzystych konkursów na stanowiska prezesów i ograniczenia ich pensji. Musimy też odbudować zaufanie społeczeństwa do władzy lokalnej. I pewnie póki to się nie uda, będę buntownikiem.